poniedziałek, 14 grudnia 2015

Nie bój się - działaj!




Od jakiegoś czasu podczytuję sobie w wolnych chwilach Martina Seligmana - twórcę psychologii pozytywnej. Biorąc pod uwagę moje predyspozycje do ciągłego zamartwiania się - temat dla mnie idealny.

Zazdroszczę mojemu Mężowi i modlę się, aby nasz Syn odziedziczył po nim tę cechę - on się nie potrafi zamartwiać. Po co martwić się czymś, co być może nigdy się nie wydarzy? A jak się wydarzy to wtedy będę się martwił -  słyszałam to milion razy. Podobno kobiety tak mają - przejmują się i stresują wszystkim. Również irracjonalnymi rzeczami, takimi jak powódź czy trzęsienia ziemi.  Jakiś czas temu zrobiłam sobie test psychologiczny, który generalnie dotyczył tego, czy jestem zagrożona uzależnieniami i jeśli tak, to jakimi. Wyszło mi, że jak pewnie każdy, jestem zagrożona - holizmami-. W moim wypadku mogę popaść w obrżarstwo niekontrolowane ( kompulsywne objadanie się nie jest odkrywcze, bo już to przechodziłam: jest stres - nie ma żarcia w lodówce w godzinę, jest za to ból brzucha i poczucie winy), a także w zakupoholizm. Dlaczego akurat to, a nie na przykład alkoholizm czy narkomanię, żeby tak spektakularniej było? Otóż, autor, którego niestety nazwiska nie zapisałam, ale jest on psychologiem w klinice uzależnień, w podsumowaniu moich wyników napisał, że za moimi lękami ( np. strach przed chorobą, strach o dziecko) stoi w rzeczywistości  gigantyczny lęk przed bezradnością. Bezradność to to, czego boję się najbardziej na świecie i muszę niechętnie przyznać temu panu rację  Mój największy problem to strach przed poczuciem, że nie jestem w stanie nic zrobić, że coś jest niezależne ode mnie. Dlatego, w moim wypadku, uzależnienia będą odzwierciedleniem moich obaw - zarówno jedzenie, jak i zakupy dają mi choć na chwilę poczucie sprawstwa.

Za mną bardzo ciężki rok.  Rok pełen stresów, zwątpienia, rezygnacji, permanentnej nerwicy i strachu o  przyszłość. Zamartwianie się - to słowo kluczowe roku 2015. Filozofię Seligmana odkryłam naprawdę w optymalnym  dla mnie momencie. 

Jesteś tym co myślisz - mówi autor nowego nurtu. Dlatego warto zmienić sposób myślenia - to co nas przeraża, traktować jako wyzwania. Jeśli to czego się panicznie boję się wydarzy ( a podobno 90 % rzeczy, których się obawiamy nie wydarzy się nigdy), to wiem, że sobie poradzę, bo nie będę miała wyjścia.  Chodzi o nastawienie - jeśli będzie pozytywne, nasze działania również będą pozytywne, a strach się zmniejszy. Optymistyczne podejście do życia sprawia, że podejmujemy więcej działań, które  mogą nam pomóc odnieść sukces. Jeśli z góry założymy, że coś nas ogromnie przeraża i że w obliczu tego nie damy rady - nie podejmiemy działań, a te na które się zdobędziemy bez przekonania i wiary w ich sukces, nie przyniosą żadnych rezultatów. Można stwierdzić: łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.  Całe życie nic mi się nie udaje, od dziecka mam pecha, nigdy moje wybory nie przyniosły niczego dobrego. Seligman w książce "Prawdziwe szczęście" pisze o tym, żeby przestać się nad sobą użalać i rozpamiętywać przeszłość. Każdy z nas ma za sobą jakieś dramatyczne przejścia - to naprawdę nie znaczy, że całe nasze życie będzie tym naznaczone. Człowiek zawsze ma wybór. I myślę, ze zawsze ma możliwość działania. A wtedy może otworzyć drzwi, o których nie miał pojęcia, że istnieją. Dlatego najlepiej, aby  patrzeć w przyszłość z ufnością i wiarą, że czaka na nas dużo dobrego. A jeśli po drodze napotkamy trudności lub wielkie katastrofy, to po prostu je pokonamy. Nikt nam nie obiecywał, że będzie łatwo.  Najważniejsze jest nie być bezradnym, tylko działać i nastawić się na działanie. Powiem Wam, że kiedy to zrozumiałam, kiedy przeanalizowałam swoją przeszłość w kategoriach działań, które były odpowiedzią na kryzysy w moim życiu , doszłam do wniosku, że jestem silniejsza niż my się wydaje.  Ani razu nie zdarzyła się sytuacja, żebym położyła się zdruzgotana do łóżka i czekała na wybawienie z zewnątrz. Po każdym ciosie i pierwszym szoku, który zabierał mi na jakiś czas ( czasem krótszy, czasem dłuższy) energię i chęci do działania, podnosiłam się i robiłam co w mojej mocy, żeby mieć wpływ na swój los. I zawsze się udawało. Kiedy to  zrozumiałam  pokonałam kolejny atak nerwicy ( a moje ataki strachu i lęku mają już takie magiczne moce, że wszystko mnie wtedy boli i czuję się jakbym miała potężny zawał serca i raka kości w jednym), i w ciągu jednego dnia ustąpiły mi wszystkie objawy bólowe  oraz myśli o tym, że jestem nieuleczalnie chora i umrę w przeciągu miesiąca:) Bo to, co  jest ważne  i co daje nam poczucie bezpieczeństwa to nasze działania tu i teraz. To one budują naszą rzeczywistość i są fundamentem przyszłości. Mamy poczucie, że życie zależy od nas, nawet w chwilach dramatycznych. 
To nie jest tak, że się nie boję i nie mam lęków, które mnie paraliżują. Ale staram się ich nie żywić swoimi myślami i strachem. Jestem matką - lęk o dziecko  jest moim towarzyszem od momentu 2 kresek na teście. Zaakceptowałam go, choć nie słucham jego podszeptów.  Bo milion razy mocniejsza jest radość z obecności tego małego chłopca w moim życiu. To właśnie radość z drobnych zdarzeń jest dla autora Prawdziwego szczęścia głównym założeniem propagowanej idei. Radość i akceptacja, że nie wszystko zależy od nas, ale nasza reakcja na każde wydarzenie jest tylko w naszych rękach - dwa filary, na których można zbudować życie pełne harmonii i wolne od lęku o jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam