środa, 2 grudnia 2015

Środa z książką: Subiektywny przedmikołajkowy przegląd książeczek dla najmłodszych

 
Mikołaj zbliża się wielkimi krokami i muszę przyznać, że już nie mogę się doczekać 6 grudnia. Nie - nie dlatego, że czekam na jakiś super prezent ( sama go sobie wybrałam, więc magia tego dnia została zabita już na starcie), ale dlatego, że w tym roku mój dwulatek z pewnością odczuje już, że to coś niezwykłego. Chcemy, aby ten dzień jak najdłużej był dla niego magiczny i baśniowy, podobnie jak święta... . Post o tym, jak moi rodzice sensownie wymyślili swoją wersję mikołajkowo - świątecznego czasu i podarków, napiszę już w piątek. Udało im się w każdym razie w 100%, byłam chyba najdłużej wierzącym w Mikołaja dzieckiem na świecie:) 

Niestety ani Mikołaj ani Gwiazdka nie idą u mnie w parze z oszczędzaniem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że najpiękniejszym, co możemy dać dzieciom jest nasz czas i zainteresowanie i tak też jest u nas od czasu, kiedy sknociłam wszystkie pierwsze "razy" naszych wspólnych świątecznych chwil. Ale z mojego dzieciństwa pamiętam również góry prezentów na Mikołaja ( niestety Dziadek Mróz pod choinkę mniej się starał i niestety    już wtedy miałam poczucie, że przynosi mi badziew. Dziś wiem, że dla rodziców to już było za dużo jak na jeden miesiąc.) Prezenty od Mikołaja zawsze były fantastyczne i zawsze było ich dużo. Oczywiście, można by zapytać czy pamiętam choć jeden prezent z tego wielkiego wora, w myśl zasady, że lepiej jedną a niezwykłą rzecz podarować, którą się pamięta do końca życia niż mnóstwo  dupereli. Każdy ma swoje zdanie - owszem nie pamiętam każdej rzeczy jaka przez te wszystkie lata znajdowała się w mikołajkowych worach, ale pamiętam  wielką radość na widok tylu prezentów i wielkiej  paki zostawionej na balkonie. To nie były duperele - Mikołaj 6 grudnia starał się dać mi dobre jakościowo rzeczy ( skoro widziałam różnicę z Dziadkiem Mrozem, to musiało tak być) Każdy rodzic daje tyle swym pociechom ile może i to jest indywidualna sprawa każdej rodziny. I nie, nie uważam, że dzieci, które dostają jeden prezent są mniej szczęśliwe albo czują się pokrzywdzone.  Niemniej postanowiliśmy, że damy Bobasowi kilka prezentów w wielkim worze Mikołaja. A niech ma! Przez wszystkie lata, kiedy Mikołaj do mnie przychodził z podarkami, które rokrocznie się zmieniały, niezmienne pozostało jedno: zawsze oprócz zabawek, o których marzyłam i wypisywałam długie listy już we wrześniu, a potem korekty listów, przez kolejne trzy miesiące, dostawałam książki. Mnóstwo książek. Nie prosiłam o nie w listach, podobnie jak nie prosiłam o słodycze. Dla mnie książki i słodycze były czymś, co mi się odgórnie należy:) Tego w domu nigdy nie brakowało. Dostawałam książeczki od rodziców - seria Poczytaj mi Mamo, była w pełni przez nas skompletowana i czytana co wieczór, słodycze dostawałam przy różnych okazjach i bez okazji, dlatego niespecjalnie robiły na mnie wrażenie i wręcz niechętnie się za nie zabierałam. Pamiętam do dziś leżące w szafie czekolady, czego mój aktualnie Mąż, a wtedy chłopak nie mógł zrozumieć( jak możesz sobie tak po prostu otwierać szafkę, kiedy tam leży czekolada??? Czemu nie chcesz jej zjeść??? U nas zawsze jest czekolada, musiałabym jeść cały czas - odpowiadałam). 

To jedno z większych osiągnięć mojej Mamy - zaszczepiła we mnie miłość do książek ( i niechęć do czekolady). U mnie w domu po prostu muszą być książki. Mało tego - zostałam nauczycielem: języka polskiego:) Dlatego odkąd tylko test ciążowy pokazał dwie kreski, czytam mojemu dziecku. Czytałam mu jak był w brzuszku, czytałam w szpitalu po porodzie, a potem w domu. Odkąd Bobas jest nami  - codziennie czytamy i bawimy się książkami. Młody rozmawia z bohaterami, płacze jak im się dzieje źle, śmieje się z wesołych rysunków. On kocha książeczki. Niestety na rynku jest mnóstwo bardzo słabych pozycji książkowych - a dla mnie liczy się w książce wszystko: dobra, dostosowana do możliwości dziecka treść, ilustracje tworzone przez dobrych rysowników, ładna czcionka, zachęcająca do poznawania literek, okładka i grubość papieru. kolorystyka.... . WSZYSTKO! Dlatego też znalezienie dobrych i wartościowych książek zajmuje mi sporo czasu. Ale za to, przyjemność czytania i oglądania jest potem gigantyczna i dla mnie i dla Syna. Ponieważ zbliżają się Mikołajki i święta pozwoliłam sobie zrobić zestaw książeczek, które u nas robią furorę - często do nich zaglądamy, a Bobas  zna je już na pamięć. Co środę zestaw będzie się powiększał o kolejne nasze "hiciory". No to zaczynamy:

Różnimisie Agata Kozioł


Książeczka na pozór niepozorna. Kilka kresek machniętych od niechcenia przedstawia misia. Ale nie zniechęcajmy się - kiedy mamy ją już w rękach okazuje się, że to niesamowita książeczka. Skonstruowana w prosty sposób - pokazuje różnice między dwoma misiami: jeden miś jest gruby a drugi chudy, jeden jest głodny, drugi najedzony, jeden jest młody  i dziarski a drugi ma laseczkę i jest już staruszkiem. Niesamowicie zabawne rysunki, które my traktujemy jako wyjście do zabawy w pokaż: Zobacz Synku ten miś jest stary, pokaż jak chodzi staruszek - i mój syn zgina się w pół, stęka, łapie za krzyż i idzie jak starowinka:) Ten miś jest głośny, pokaż jak krzyczysz i drzemy się na całe gardło. A ten jest cichy, pokaż jak mówimy szeptem. I tak dalej i tak dalej... My tę książeczkę kochamy i ma bardzo zaszczytne miejsce na półeczce.



Bardzo głodna gąsienica, Eric Carle 


To książeczka kultowa. W zasadzie to wstyd jej nie znać i nie mieć :P Choć ja długo nie znałam i nie miałam. Pierwsze wrażenie: O co tyle hałasu, nic specjalnego. ot rodzi się gąsienica i wtrynia wszystko co napotka na swojej drodze, a na każdej stronie dziurka zrobiona niby przez gąsienicę w kolejnym pochłoniętym produkcie. Ale wiecie co? Im dłużej ją czytam, tym bardziej mi się podoba. I genialne obrazki, i ta dziura, i ta gąsienica, i tekst. A najbardziej podoba mi się to, że dziecku się podoba. I nie jest to głupkowata książeczka, jak wcześniej myślałam - mój niejadek zaczął po niej próbować niektórych nowości spożywczych.



Pierwsze urodziny Prosiaczka, Aleksandra Woldańska - Płocińska



 Prosiak to nasza miłość od pierwszego wejrzenia. Jest to pierwsza z trzech ( na razie) części dostępnych na rynku. My mamy też Drugie urodziny Prosiaczka, ale  Pierwsze... są absolutnie lepsze. Jak łatwo się domyślić, każde urodziny Świnki są dostosowane do wieku dziecka, więc tekst pierwszej części, jest bardzo ograniczony w stosunku do drugiej ( o której już niebawem na blogu). Tak czy siak, wszystko w tej książce jest piękne: obrazki, kolorystyka bardzo stonowana i nieagresywna, zabawa czcionkami... .Fabuła jest prosta, ale chwila smutku i zaskoczenia też się znajdzie: Prosiaczek ma urodziny i jego przyjaciele przynoszą mu prezenty. Dzik daje jabłka, dżdżownica balonik, kura jajka... . Ale ktoś się nie zjawia, sprawiając Śwince wielką przykrość. Ja w tym momencie czytania tak się wczuwam w moment rozpaczy Prosiaczka, że moje dziecko niezmiennie ( choć zna tę bajkę na pamięć i wie, co będzie dalej) wybucha płaczem. Gorąco polecam, bo zabawa świetna, nawet dla dorosłych, którzy cenią kunszt ilustratorski.


O żółwiu, który chciał spać, Roberto Aliaga, Alessandra Cimatoribus

Będzie krótko: KOCHAM tę książkę za wszystko: przepiękne ilustracje ( bardzo poważnie myślę czy nie kupić drugiej, aby powycinać obrazki, oprawić i powiesić w pokoiku Małego), cudowny, niebanalny tekst, mądrość płynącą z każdej strony, piękny morał, stonowaną, klimatyczną kolorystykę. Ta książka wyrabia poczucie estetyki i genialnie usypia dziecko powtarzającymi się elementami. Fabuła? Niby prosta: Żółw zamierza przespać całą zimę, ale ciągle ktoś mu przeszkadza. Jaka jeszcze jest fabuła? Genialna. Dla mnie jedna z najważniejszych książeczek w pokoju. Małe dzieło sztuki.




Nie trzeba słów, Armando Quintero, Marco Soma



Skoro już o arcydziełach mowa... Kolejna fenomenalna pozycja dla dzieci. Chcecie się poprzytulać z maluszkiem? Macie okazję: Podobnie jak książka O Żółwiu... ta pozycja charakteryzuje się cudownymi ilustracjami i pięknym, spokojnym tekstem o tym, że przytulanie ma wielką siłę przyciągania. Każde zwierzę ma głos, którym może powiedzieć kocham cię, ale nie żyrafa... Ona nie ma głosu. Ale ma długą szyję, którą może przytulić małą Żyrafkę. A ona może przytulić swojego przyjaciela, a on swojego i tak można się przytulać bez końca...


Co wypanda a co nie wypanda, Ola Cieślak


Książeczka z zabawnymi rysunkami, zabawną czcionką, zabawnymi wierszykami, która traktuje o bardzo niezabawnych sprawach. W humorystyczny sposób mówi o tym, żeby nie siorbać przy jedzeniu, nie dłubać w nosie, nie bekać... . I o wielu rzeczach, które nawet my dorośli robimy, nie wiedząc, że to przecież niewypanda!

Auto Ferdynand, Janosch


W tej książce jest coś przyciągającego. Nie zrobiła na mnie jakiegoś oszałamiającego wrażenia na samym początku, jednak często do niej wracamy. Obrazki, niewątpliwie są specyficzne, ale mój Syn je uwielbia. No i tematem jest motoryzacja. Fabuła skonstruowana na zasadzie "Rzepki"  : Auto Ferdynand chce wyjechać na szczyt góry, ale sam nie daje rady, więc pomagają mu kolejne samochody, aż na końcu okazuje się, że... Sprawdźcie sami:)

Poczytaj mi Mamo


Tej książki nie trzeba przedstawiać, jest to zbiór bajeczek genialnych autorów, zbiór rysunków genialnych rysowników, zbiór historii, którymi żyły dzieci lat 80 i 90. Ubolewam, że nie zachowałam oryginałów, które z biegiem lat zostały porozdawane młodszym kuzynom. Cieszy mnie fakt, że ktoś wpadł na pomysł zebrania w kilku tomach książeczek, które sprawiły, że pokochałam literaturę i które moje dziecko wysłuchuje teraz przed drzemką lub wieczorem, kiedy leży w łóżeczku w piżamce.


Książki to prezent uniwersalny, na każdą okazję i dla każdego. Teraz modnie jest pokazywać, że się czyta, że ma się książki, że jest się takim mądrym i nasze dzieci są takie mądre. Dla mnie    książka to coś niezwyczajnie zwyczajnego - są z nami cały czas, towarzyszą nam w podróżach, w wolnych chwilach, w czasie zabaw robią za garaże dla aut albo domy. Mój Syn bawi się książką ( dosłownie i w przenośni), jej obecność w domu jest dla niego tak zwyczajna, jak nasza obecność. Nie zmuszamy go do czytania książeczek, choć proponujemy wspólne czytanie. A często on sam nam przypomina, że przecież jest wieczór i czas poczytać, albo położył się do łóżeczka, więc czas na książeczkę. Czas pokaże czy złapał bakcyla książkowego, ja zrobię wszystko, żeby mu pokazać, że czytanie to fajna sprawa....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam