Jak każda matka lubię stroić mojego synka. Lubię kupować mu dobre jakościowo rzeczy dobrych i znanych firm. Zawsze czytam skład materiału, wybieram, jeśli to możliwe, bawełnę organiczną, unikam kupowania w marketach, a także materiałów sztucznych. Do niedawna żyłam sobie w przeświadczeniu, że skoro tak bardzo uważam na jakość ciuszków, które Bobas zakłada, to mogę być w tym względzie całkowicie spokojna o jego bezpieczeństwo. Lubię dziecięce ciuszki z Zary, H&M, Next, Gap, Benetton, Burberry.
Jakiś czas temu przeczytałam artykuł inspirowany raportem Greenpeace, dotyczący szkodliwości toksyn obecnych na ciuszkach dla najmłodszych. I powiem Wam szczerze, że nawet bym dwóch minut mu nie poświęciła, gdyby nie fakt, że moja teściowa notorycznie kupuje małemu marketowe ubranka i z czystej złośliwości chciałam jej pokazać, że to co tonami mi znosi jest szkodliwe.
Przeżyłam szok, gdy po kilku zdaniach wymienione zostały wzystkie wielbione przeze mnie marki! Zara, H&M, Disney, Adidas, Burberry. Na ciuszkach wszystkich znanych marek ( a w szczególności marek wchodzących w skład grupy Inditex ( Zara, Massimo Dutti, Stradivarius, Bershka, i wiele innych) znajdowało się mnóstwo substancji, które mogą poważnie zagrozić zdrowiu dziecka.
Do głównych toksyn obecnych na materiałach zaliczyć można nonylofenole etosylowane ( tzw. NPE), które mają niegatywny wpływ na pracę hormonów, ftalany, obecne głównie w nadrukach - są to substancje rakotwórcze, ale także negatywnie wpływające na układ rozrodczy mężczyzn, barwniki azowe, które odkryto w odzieży pochodzącej z Zary ( substacje również rakotwórcze).
Wszelkiego rodzaju toksyczne substancje na materialach znaleźć możemy na ubraniach sieciówkowych i marketowych, gdzie ilość nie równa się jakość. Każda z wymienionych firm uznawana jest za dobrą jakościowo, jednak moje ostatnie obserwacje dotyczące jakości używanych tkanin, jak również doniesienia o toksyczności ubrań, utwierdzają mnie w przekonaniu, że w świecie szybkiej mody przestała się ta szukana przeze mnie jakość liczyć. Ważne jest tylko, aby szybko i tanio wyprodukować i drogo sprzedać. Ubolewam tylko nad tym, że wdarła się ta tendencja również do mody dziecięcej i my jako matki wydając mnóstwo pieniędzy nie dostajemy dobrego gatunkowo i co najważniejsze bezpiecznego produktu a bubla z Bangladeszu lub Chin, który od samego procesu produkcji poprzez konserwanty ładowane na statku, żeby szczury nie zażarły materiałów, jest groźny dla naszych dzieci.
Pocieszające jest to, że większość z firm odzieżowych zobowiązała się do 2020 roku całkowicie wycofać toksyczne substancje z ubrań, natomiast niektóre już do 2015 roku miały wycofać tę najbardziej niebezpieczną chemię. Niestety nasuwa się pytanie ile tego paskudztwa zostało do tego czasu wchłonięte przez delikatne ciała dzieci i jakie będą tego konsekwencje w przyszłości?
Jaki zatem nasuwa się wniosek na dziś? Po pierwsze ZAWSZE nowe rzeczy pierzmy dwukrotnie przed założeniem dziecku, to w znacznej części wypłucze szkodliwe substancje z materiału ( choć nie wszystkie) i jeśli tylko możemy szukajmy polskich produktów wytwarzanych z polskich tkanin.
Ps Na Facebooku znajdziecie od piątku różne ciekawe artykuły na ten temat, zapraszam do śledzenia.
************************
Do tej pory w cyklu Jestem świadoma pojawiły się następujące wpisy:
************************
Do tej pory w cyklu Jestem świadoma pojawiły się następujące wpisy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam