piątek, 1 maja 2015

Pasywna, agresywna czy asertywna?




Bardzo ciężki miesiąc za mną. Ciągle w biegu, z milionem spraw i projektów. Trudno w takich chwilach pogodzić  macierzyństwo z karierą zawodową. A do tego przyjaciele, rodzina, blog. Wybrałam co najważniejsze, resztę na chwilę odłożyłam. W takich chwilach przydaje się asertywność. Umiejętność wybierania tego, co naprawdę dla nas ważne i wartościowe.
Do niedawna nie byłam asertywna w ogóle. Przyjmowałam na swoje barki mnóstwo zobowiązań, żeby nie zranić ludzi, którzy mnie o coś prosili. W pewnym momencie, dokładnie rok po urodzeniu dziecka, powiedziałam po raz pierwszy nie. Ja też jestem ważna. Mam prawo do wolnego czasu, mam prawo wybrać co jest dobre dla mnie i moich najbliższych. Nie chcę ciągle robić rzeczy ważnych dla innych kosztem mojego czasu. Pisałam o tym TUTAJ.

Powiem szczerze myślałam, że już jestem asertywna, ale ostatni miesiąc pokazał, że nie do końca. Owszem - coraz częściej potrafię odmówić i wybieram to, co rzeczywiście dla mnie dobre, ale są sytuacje, kiedy wiem, że pcham się w jakiś totalnie chory pomysł drugiego człowieka, ale niestety nie potrafię mu z jakiegoś powodu odmówić. Najczęściej dzieje się tak dlatego, że ktoś bardzo finezyjnie najpierw przedstawia mi swoją tragiczną sytuację, po czym prosi o pomoc. Ja się zgadzam, poświęcam swój czas i energię  danej sprawie ( często dużo czasu i dużo energii), po czym odkrywam, że wcale sytuacja tej osoby nie jest aż tak dramatyczna i dzięki mojemu poświęceniu może stać się bardziej wypoczętym i szczęśliwym człowiekiem/poświęcić się swoim pasjom/zaoszczędzić kupę forsy, bo po tym jak tragicznie jawił się jej los nie miałam serca odpowiednio wycenić swojej pracy. Przykładów można mnożyć.

Jestem świeżo po lekturze książki Roberta Albertiego i Michaela Emmonsa "Asertywność". Ściągnęłam ją sobie dawno temu na smartfona i podczytywałam w wolnych chwilach. Ostatnio powróciłam do pewnych zagadnień, właśnie ze względu na fakt, że moja umiejętność odmawiania zaczęła szwankować.

Książka składa się z sześciu części i jest narzędziem, dzięki któremu możemy stać się bardziej asertywni. 

Część I: Ty i twoje prawo do wyrażania siebie jest wstępem, który jeśli solidnie go  przepracujemy, pozwoli nam odkryć kim jesteśmy i jakie na chwilę obecną są nasze priorytety. Dla mnie obecnie priorytetem jest moja rodzina. Dzięki tej wiedzy wiem, ile czasu mogę poświęcić na pracę i dodatkowe zobowiązania, aby zdążyć z Bobasem ( który nieuchronnie zbliża się do drugich urodzin i stanie się już Panem Bobasem) np. do parku. Tak - na chwilę obecną jestem przede wszystkim matką ( heh, kto by pomyślał)

Część II: Odkrywanie asertywności. Z niej dowiadujemy się co to jest asertywność. Bo asertywność to nie tylko mówienie NIE. Wg autorów książki 
Asertywne zachowanie to pozytywna afirmacja samego siebie, która także dowartościowuje innych ludzi w twoim życiu

Wyróżniamy tu takie oto składowe:
  • sprzyjanie kształtowaniu równości w relacjach międzyludzkich 
  • działanie w naszym najlepszym interesie - jak widać to u mnie czasem leży
  • obrona własnego stanowiska - ustalamy tu granice naszego zaangażowania w daną sprawę
  • swobodne i szczere wyrażanie uczuć - z tym też mam problem. Łatwiej wymyślić jakąś bajeczkę niż otwarcie przyznać, że nie zrobię czegoś, bo nie mam na to ochoty
  • korzystanie z własnych praw -Buty kupione tydzień temu pękły? Cóż, powinnam reklamować, ale w sumie to były na promocji a w sklepie na pewno mi powiedzą, że źle je użytkowałam, sprawa będzie się długo ciągnęła, więcej z tym będzie zachodu niż korzyści... Znane? Mi bardzo dobrze. Jeśli masz do czegoś prawo -korzystaj z niego! Nie tylko jeśli chodzi o reklamacje!
Autorzy wyróżnili trzy postawy osobowe:
  1. postawa nieasertywna -  charakeryzuje się tym, że ciągle masz poczucie, że się czegoś wyrzekasz na korzyść innych ludzi. Poświęcasz swój wolny czas, swoje chęci, swoje emocje. Czujesz się winna odmawiając, więc nieodmawiasz. Ba! Czujesz się winna nawet wtedy, gdy w sklepie z ciuchami nie kupisz niczego, a w supermarkecie masz w koszyku jedną rzecz. To inni dokonują za ciebie wyborów. Ty nie jesteś do tego zdolna.
  2. postawa agresywa - słowo nie masz opanowane do perfekcji. Nigdy na nic się nie godziśz, bo uważasz, że ktoś chce cię wykorzystać. Narzucasz innym swoje zdanie i nie znosisz sprzeciwu. Decydujesz za innych i nie bierzesz pod uwagę odmiennych opinii. osiągasz swoje cele raniąc innych ludzi. Dowartościowujesz siebie kosztem innych.
  3. postawa asertywna - dowartościowujesz siebie, ale nie kosztem drugiego człowieka. Wiesz co lubisz i na czym ci zależy, więc świadomie dokonujesz wyborów, odrzucając te propozycje, które nie są w zakresie twoich zainteresowań. Potrafisz odmówić nie raniąc przy tym uczuć drugiej osoby, ale również szanujesz odmowy innych ludzi. Czujesz się dobrze, ponieważ nie masz poczucia, że ktoś na tobie żeruje.
Każda z tych trzech postaw w jakiś sposób jest mi bliska i każdą na jakimś etapie przerobiłam.  Staram się od niedawna, aby moja postawa była tylko asertywna, ale zdarza mi się jak widać zaliczać także tę nieasertywną, a w relacjach z mężem nawet i agresywną ( wstyd mi, ale niestety nie raz w czasie  kłótni używałam argumentów bliskich własnie tej postawie).  

Część druga dostarczy nam również wiedzy o tym, że nie tylko to co mówimy, ale również jaką postawę przybierzemy jest istotne w komunikacji międzyludzkiej. Cóż, Ameryki nie odkrywa - plecy proste, kontakt wzrokowy ( ale nie nachalny i ciągły) spokojny, nie za szybki ton mówienia. I uśmiech.

Część III: Stawanie się asertywnym. Z tej części nauczymy się przede wszystkim, że to  myślimy na własny temat sprawiają, że jesteśmy lub nie jesteśmy asertywni. Oczywiste jest, że ktoś, kto ma bardzo małe poczucie własnej wartości, przeprasza na każdym kroku, myśli, że do niczego się nie nadaje, nie będzie w stanie bez poczucia winy odmówić. On po prostu nie daje sobie do tego prawa ( które notabene mu się należy). Ktoś bardzo pewny siebie, wierzący w swoje możliwości, uważający się za absolutnie fenomenalnego, nie słuchający innych ludzi, niegdy nie będzie asertywny, ponieważ nie wyjdzie z kręgu agresji na sprzeciw drugiego czlowieka. Jedynie osoba świadoma swoich mocnych stron, szanująca drugiego czlowieka, takim jakim jest, jest w stanie w pełni asertywnością się cieszyć i ją wykorzystać. W tym rozdziale znajdziemy fajne ćwiczenia, które możemy powoli realizować, metodą jednego kroku.

Czwarta część  uświadamia nam, że mamy prawo do złości i jej wyrażania ( oczywiście w kulturalny sposób), uczy również, jak radzić sobie ze złością drugiego człowieka. Punkt pierwszy: pozwól tej osobie wylać z siebie złość. NIe reaguj emocjonalnie. Oj trudno o coś takiego. Z drugiej strony, jeśli uświadomimy sobie, że to tylko emocje, które zaraz znikną.... można spróbować. Zaproponuj, że przedyskutujecie problem, jak wściekły rozmówca się uspokoi. Przerobiłam w praktyce tę lekcję. Rozmowa trwała dwa tygodnie, ponieważ osoba, która była wściekła na mnie w trakcie spokojnej rozmowy, znowu wybuchała jadem, więc kończyłam dyskusję. Powracałyśmy do niej po kilku dniach, kiedy dziewczyna ochłonęła. I tak może z pięć razy. Dziś się z tego śmiejemy:)
Ważne jest to, żeby nigdy nie godzić się na upokorzenia!

Część V i VI To zadania praktyczne - kiedy wykorzystywać asertywność. Bogatsi o wiedzę z poprzednich części, dowiemy się jak w pracy, wśród znajomych czy w sypialni wykorzystać nowe umiejętności..

Myślałam, że z moją asertywnością jest już nieźle. Po lekturze książki widzę, jak wiele muszę się jeszcze nauczyć. Ciągle zdarzają mi się spotkania z ludźmi, po których czuję się wykorzystana. Nie zawsze to czas czy pieniądze. Czasem zabierają mi energię i dobre samopoczucie. Ogromną sztuką jest wyznaczenie własnych granic, których nikt nie będzie mógł przekroczyć. Jeszcze większą sztuką jest odmówienie bez poczucia winy, że właśnie oto skrzywdziliśmy drugiego człowieka.

Na koniec przykład z mojego życia:

Mam w pracy koleżankę, o której moglibyśmy powiedzieć Dama. Ubiera się w naprawdę drogich sklepach, jeździ świetnym samochodem, jest egzaltowana i na pierwszy rzut oka bardzo dobrze wychowana. Kiedy byłam w ósmym miesiącu ciąży poprosiła mnie o dużą przysługę. Usiadła ze mną, opowiedziała mi w jakiej trudnej jest sytuacji, jaki ma ogromny problem. Potem przeszła do prośby, która biorąc pod uwagę moją zaawansowaną ciążę, była wręcz nie na miejscu. Zgoda na jej prośbę wymagała ode mnie długich godzin przed komputerem, kilku zawalonych dni, niedosypiania. Zgodziłam się, bo po tym jak bardzo biedna się wydawała, poprostu wstyd było mi odmówić. Na jej pytanie ile ma mi za to zapłacić: odpowiedziałam NIC. Jak mogłabym brać pieniądze od kogoś kto ma aż tyle życiowych problemów. Koleżanka nie nalegała ( z perspektywy czasu widzę, że nie brała innej opcji pod uwagę). Parę dni po tej rozmowe przyszła do pracy w nowym płaszczu - za 2500 zł. A ja głupia przez dwa tygodnie przeklinałam każdą minutę spędzoną przed komputerem w pozycji, która nie obciąży mi kręgosłupa i nie naciśnie na brzuch. Miała pieniądze, mogła zlecić to zadanie każdemu i za nie po prostu zapłacić. Wykorzystała mnie w bezczelny, bezkompromisowy sposób. Ostatnio znów mnie poprosiła o przysługę. W porównaniu z tamtą sprawą, w sumie mała rzecz, ale wymagająca ode mnie zmiany planów. Nie zgodziłam się. Koleżanka się obraziła. Trudno, widocznie ona jest typem agresywnym. To już nie moja sprawa, sama musi to przepracować.

Oczywiście takich przykładów jest mnóstwo, każdy z nas codziennie mierzy się z koniecznością wyboru tego, co faktycznie dobre dla nas, a odrzuceniem całej reszty. I nie mówię tu o tym, żeby skupić się tylko na sobie, żeby nie pomagać innym. Pomaganie jest piękne i budujące, ale róbmy to na naszych warunkach z poszanowaniem również uczuć drugiej strony. Jeśli nie dojdziemy do zgody, jeśli druga strona nie chce pójść na kompromis, abyśmy wszyscy byli zadowoleni - odpuśćmy taką pomoc.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam