czwartek, 26 lutego 2015

Chwila z książką: "Dom Kalifa" Tahir Shah



 Dopadło mnie przesilenie.... Potrzebuję słońca. Szare dni zaczynają mnie przytłaczać. Powtarzające się codzienne czynności wyznaczają rytm dnia, ale też wpędzają mnie w marazm. Przewidywalność potrafi być i zbawieniem i utrapieniem jednocześnie. Podziwiam ludzi, którzy potrafią postawić wszystko na jedną kartę i zrobić coś totalnie szalonego - na przykład wyjechać gdzieś, gdzie nie tylko klimat jest inny, ale i metalność mieszkańców. 


Książka Tahira Shaha "Dom Kalifa. Rok w Casablance" jest z pozoru bardzo podobna do tych, które namiętnie czytuję w letnie popołudnia: on albo ona rzucają wszystko i wyjeżdżają do obcego państwa, aby odnaleźć siebie i spełnić marzenia. Kupują dom, remontują go, poznają kulturę nowej ojczyzny, mają wiele różnorakich przygód a wszystko kończy się happy endem. W tych ogólnych punktach historia Shaha niczym się nie różni od włoskich historii Ferenca Mate, Marleny de Blasi, Penelope Green i wielu im podobnych. Jak już powiedziałam - Z POZORU. W żadnej innej książce nie znajdziemy złośliwych dżinnów i jeszcze bardziej złośliwych sąsiadów.

Wiele mówi się o tym, iż książka ta ma baśniowy klimat.  Dla mnie jest to raczej rzetelna i wiarygodna opowieść o życiu w całkowicie odmiennej kulturze, która nierealna jest tylko przez to, że my nie potrafimy jej pojąć. Dla nas dżinny są wytworem wyobraźni uwiecznionym w bajkach o Alladynie. Dla muzułmanów są tak rzeczywiste jak drzewo czy kwiat, bo powstały na życzenie Allaha, a Koran o nich pisze. I po wielu przemyśleniach dochodzę do wniosku, że w zasadzie dlaczego nas to dziwi, skoro chrześcijanie w swojej najważniejszej księdze – Biblii - czytają, że Jezus umarł i zmartwychwstał ( co rozumując w sposób racjonalny, jest absurdalne), mało tego Matka Boska wniebowstąpiła! Więc tak sobie myślę, że skoro my wierzymy w zmartwychwstanie, w obecność dusz czyśćcowych czy świętych,  to czemu muzułmanie nie mogą wierzyć w dżinny? Autor fantastycznie nakreślił nie tylko obraz Maroka, ale również muzułmanów. I tu kolejne zaskoczenie – totalnie nie zgadza się to z wszechobecnym poglądem, że są to tylko i wyłącznie terroryści, ekstremiści a w najlepszym wypadku tyrani, którzy męską ręką trzymają krótko trzydzieści kobiet swojego haremu, raz po raz oblewając którąś kwasem. Shah pokazuje nam zwykłych, normalnych ludzi, którzy żyją wedle Koranu, są przyjaźni, może trochę zakręceni, ale bardzo sympatyczni. Mieszkańcy Casablanki bardzo martwią się tym, że światowa opinia publiczna robi z nich morderców, choć tylko niewielki ułamek islamskiego społeczeństwa jest fanatyczny. Zresztą jest tu kilka wątków odnoszących się do sytuacji po ataku na World Trade Center , nie ukrywam - bardzo ciekawych.

Jest to książka idealna dla każdego, kto ma gorszy dzień. Już sama okładka poprawi nam humor, a opisy pięknych miejsc, a przede wszystkim pięknych, kolorowych ludzi staną się dla nas balsamem na wszelkie smutki i inspiracją do tego, aby tak po prostu cieszyć się życiem.
Niekoniecznie w Casablance:)

UWAGA: KSIĄŻKA SZUKA NOWEGO WŁAŚCIELA, JEST DO ODDANIA. CHĘTNYCH PROSZĘ O KONTAKT

2 komentarze:

  1. To ja jestem chętna! Jak mogę się z Tobą skontakować?

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisz mi w mailu adres, na który mam wysłać książkę. Mail: wellnessslowlife@gmail.com. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam