wtorek, 21 kwietnia 2015

Sposoby na złość malucha




Osławiony już bunt dwulatka, jak każda mama, która ma ponadroczne dziecko wie, zaczyna się znacznie wcześniej. Ja o owym buncie dowiedziałam się jakieś trzy dni po porodzie, kiedy to życzliwi znajomi, z perfidnym uśmieszkiem na twarzy mówili mi: nacieszcie się tym spokojem, zaraz będą kolki, potem ząbkowanie, a potem to już totalna masakra - bunt dwulatka. Wtedy umęczona cesarką i płaczącym mikroskopijnym człowieczkiem myślałam: gorzej nie będzie. I wiecie co? Nie jest gorzej! Ale też nie lepiej. Jest inaczej. Inne problemy, inne płacze, inne smuteczki.


Buntem dwulatka nazywamy szeroko pojęty sprzeciw naszego słodziastego maluszka na różne życiowe i nieżyciowe sytuacje. Bo o to z niemowlaczka rośnie nam całkiem już samodzielnie ( nie oznacza to, że logicznie) myślący ludzik. U nas wszystko zaczęło się około 14 miesiąca, kiedy młody odkrył, że krzykiem wprawia nas w takie zdziwienie, że jesteśmy czasami skłonni pójść na ustępstwo. I nie chodzi mi tu o histerie - na to nigdy się nie nabrałam, ale o krzykopisk, na który człowiek od razu reaguje lękiem, że coś małego boli.  Od tego pierwszego pisku przez dwa tygodnie Bobas odgrywał przed nami sceny jak tylko miał wejść do wanny. Opłukiwałam go zatem szybko prysznicem, żeby wrzaski trwały jak najkrócej. Jak przyszło -  tak po dwóch tygodniach minęło. 

Kolejnym buntem był bunt pieluchowy. Znów dwa tygodnie cyrku - mały nie dał sobie zmienić pieluchy. Za cholerę nie położył się na macie, przewijaku, kanapie ( również  awersja do nocnika). Kupiliśmy pielucho majtki Pampersa i zmienialiśmy na stojąco ( kto próbował zmienić takie majtasy na stojąco, kiedy zawartością jest śmierdząca kupa wie, jaki to wyczyn, żeby dziecko nie uwaliło nią sobie w czasie ściągania majtek nóg i pięt). Samo przeszło po dwóch, może trzech tygodniach. 

Niechęć do jedzenia czego innego niż bułka z serkiem Almette. Trzy tygodnie pakowałam inne, nieco zdrowsze, serki z dokrojonymi warzywami do opakowań po Almette. 

Niechęć do wsiadania do auta. Nie i koniec. Dwa tygodnie wiecznej mordęgi, żeby wsadzić malucha w  fotelik i zapiąć. Do tego histerie, bo skończyła się bajka/ nie chce oglądać bajki/ ma zjeść obiad a nie chce/ chce zjeść obiad, a jeszcze nia ma/ chce żeby mu rozłożyć namiot w pokoju/ nie chce pozwolić go złożyć.... itp. Wszystkie próby naszego sprzeciwu kończą się spektakularnymi krzykami, tarzaniem w spazamach płaczu po podłodze, chodniku, trawie i oczywiśie - bicie nas. Oj potrafi to moje 12 kilo przywalić. I nie raz na moje stanowcze nie wolno, to boli uderza drugi raz, sprawdzając czy faktycznie nie wolno. I co tu robić z takim małym szatanem?

 Pierwszym moim odkryciem była medytacja, ktorą praktykowałam wiele lat temu na jodze. Świetnie pozwala się zdystansować do napadu skrajnych emocji u dziecka i u nas (przy okazji).  Ostatnio natomiast, porządkując szafkę z gazetami, natrafiłam na stos gazet typu M jak Mama, Dziecko i tym podobne. Z ciekawością poczytałam, bo o problemie buntów maluchów rozpisuje się prawie każdy numer tych pozycji. Oto jak w skrócie można te porady przedstawić.

Pierwsza ważna rzecz, która wyłania się ze słów wszystkich mądrych psychologów, to fakt, że agresja dziecka nie świadczy o jego zwichrowanej psychice i złych genach, nie rokuje, że w przyszłości na pewno będziemy odwiedzać naszą pociechę w poprawczaku/ więzieniu o zaostrzonym rygorze, w sali jednoosobowej, ze względu na  brak socjalizacji i agresję w stosunku do współwięźniów. Agresja naszego dziecka spowodowana jest frustracją, że nie jest w stanie otrzymać wszystkiego czego pragnie. On jest agresywny bo czuje bezsilność. Nie rozumie jeszcze praw żądzących światem, dlatego nie może się z tym brakiem spełnienia jego zachcianki pogodzić. Ta świadomość dużo mi dała. Teraz jest mi mojego dziecka poprostu żal w takich sytuacjach. Myślę o tym, jak czasem mi samej trudno się pogodzić z jakimś stanem rzeczy, i jaką bezsilność we mnie wywołuje to uczucie. Złość jest naturalnym stanem w sytuacji ograniczenia.  Ważne tylko, żeby dobrze tę złość przetrwać. 

Przede wszystkim - będzie banał - SPOKÓJ. To wiem, ale kiedy uzmysłowiłam sobie, że ten spokój ma na celu przede wszystkim uświadomienie dziecku, że bez względu na to co zrobi, ma we mnie oparcie, że ja nie złamię się  na widok jego histerii, nie zacznę go podnosić, przytulać, ale też nie będę krzyczeć i szarpać go na tej ziemi, to mój syn poczuje się bezpiecznie. To bardzo ważne - nie karać ( bo to normalny stan ta jego złość), ale też nie nagradzać ( bo co jak co, ale nie ma za co). Trzeba poprostu być przy dziecku. Żeby wiedziało, że ma obok siebie ostoję, że jest ktoś przy nim. Pzytulić można dopiero po tym   jak dziecko  się uspokoi.

I muszę powiedzieć, że u nas to działa. Nie robi na mnie wrażenia jego turlanie się po ziemi w parku ze spazmatycznym płaczem, więc mój syn po kilku minutach pokazówki wstaje i idzie się bawić. Albo wstaje i płacze, bo jest nieszczęśliwy, ale już nie bije , nie kopie i nie krzyczy. Wtedy się przytulamy, utulamy smuteczki i najczęściej przechodzi.

Co robić gdy dziecko bije?

Mądre gazety mówią, żeby nie pozwolić dziecku bić innych ludzi. Trzeba przytrzymać dziecku rączkę i powiedzieć: Nie wolno, To boli. Na moje dziecko to nie działa. Próbuje  do skutku. U nas znowu pomaga ignorowanie. Mówimy : Nie bij i odchodzimy od niego. Momentalnie leci z całusem przeprosić.

Najważniejsze, żeby bez względu na wszystko nie pokazywać w takich sytuacjach emocji. Dziecko potrzebuje kogoś, kto jest opanowany. Sprawdza nas i naszą cierpliwość, ale tylko po to, żeby utwierdzić się w tym, że  jest znajomo - czyli bezpiecznie. Jeśli okażemy, że nas ruszyło, zaczniemy go szarpać, krzyczeć, płakać  postawimy dziecko w sytuacji dezorientacji. Dlatego staramy się z mężem nie łamać, choć czasem mam ochotę na Bobasa  nakrzyczeć. Mam ochotę strzelić focha i się rozryczeć, bo mały podrapał mnie po twarzy. Ale trwam w tym swoim spokoju - stanowczym, nieakceptującym złych zachowań, ale też niegrającym na emocjach dziecka. I powiem Wam, że na razie się sprawdza - Bobas jest bardziej wyciszony, łatwiej się uspokaja, a pokazówki w parku kończą się wygłupami i śmiechem.

ps. Zdjęcie pochodzi z banku zdjęć http://www.morguefile.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam