wtorek, 3 marca 2015

W rytmie Wellness - piję wodę.



Wellnes jak już pisałam w innym poście, opiera się na zdrowym trybie życia, wprowadzaniu i utrzymywaniu zdrowych nawyków, również tych żywieniowych. Dla mnie to przede wszystkim równowaga we wszystkim co robię.
Ćwiczę 6 dni w tygodniu, ale nie dłużej niż 60 min. ( wprowadzam teraz w swoje fitnessowe życie  program Tonique Sylwii Wiesenberg, który trwa aż 1.5 g., ale o tym kiedy indziej, jednak jest to wyjątek od reguły), staram się zdrowo odżywiać, ale nie rozpaczam, jeśli zjem pizzę raz na jakiś czas, odpoczywam i pracuję umiarkowanie, zachowując odpowiednie proporcje, poświęcam czas dziecku, ale staram się codziennie wygospodarować czas dla siebie, nawadniam  zdrowo organizm, nie piję gazowanych napojów, ale  co rano wypijam kawę z 4 łyżeczkami cukru. Też nie widzę w tym problemu, jeśli jest to tylko jedna mała kawa dziennie. Z tymi napojami, to w ogóle odkąd byłam w ciąży miałam problem. Bo z jednej strony wszystkie wiemy, jaka ta woda jest zbawienna, że wypłukuje toksyny, zapobiega zmęczeniu, ożywia ciało i umysł, nawilża, dzięki czemu nie mamy zmarszczek i wyglądamy promiennie jak nastolatki. Ja osobiście lubię wodę niegazowaną, nie mam z nią problemów i wypicie 2 litrów dziennie nie jest dla mnie jakimś wielkim wyczynem, ale... Jako bezdzietna pracoholiczka nie piłam wody, bo po prostu zapominałam- miałam tak dużo do zrobienia w ciągu dnia, że automatyczne popijanie kawy, zastępowało mi inne napoje. W ciąży  kawę odpuściłam  i woda weszła  do mojego menu, ale nie powiedziałabym, że pobudzała mnie w jakikolwiek sposób. Wiedziałam natomiast, że jako matka idealna, na pewno będę ją serwować swojemu dziecku, zamiast soczków ( jako matka rzeczywista podaję soczki naturalne i wodę, w zależności od nastroju Bobasa). Tak czy siak - w ciąży z wodą też nie do końca było mi po drodze, ze względu na JESZCZE częstsze dzięki temu wizyty w toalecie. W zasadzie był czas, że mogłabym pod drzwiami WC postawić wycieraczkę z napisem WELCOM, na znak, że na dobre się w niej zadomowiłam. Aktualnie piję wodę - ok. 1.5 litra dziennie, herbatę zieloną i yerba mate. W sumie wychodzi ponad dwa litry płynów w postaci... płynów:P Jednak ostatnio przeczytałam gdzieś, że każdy człowiek powinien nie tyle wypijać, co zaopatrywać swój organizm w 2 litry wody dziennie, co jest znaczącą różnicą! Bo zaopatrywanie organizmu w wodę obejmuje również pożywienie. Jak się okazuje nawet chleb czy ser ma w sobie wodę i liczy się ona do tego optymalnego dla nas wskaźnika.  Oczywiście w zależności od tego,  co jemy, wlewamy w siebie mniej lub więcej płynów. 

Najwięcej wody ma oczywiście woda, więc zaskoczenia nie ma. Na drugim miejscu są owoce - melon, arbuz, truskawki, mleko i warzywa - sałata, szpinak(szok), kapusta, ogórki, seler (też szok) - produkty te mają ponad 90 % wody. Ponad 50 % zawartości wody mają jabłka, winogrona, banany, krewetki, ryby, makarony, brokuły gotowane, wołowina a nawet parówki! Jeśli zjemy pizzę, to zapewnimy sobie ponad 40% wody nawilżającej nasz organizm. Wody nie zawiera tylko cukier i oleje, a jak wiadomo, samych ich nie spożywamy.

Powszechnie uważa się, że kawa i herbata odwadniają, na szczęście ten mit został obalony już jakiś czas temu. Sugeruje się jedynie, aby mniej pić czarnych herbat, a zastępować je zielonymi, czerwonymi czy białymi, ale nawet miłośnicy czarnej herbaty, nie są narażeni na odwodnienie.

Ideałem byłoby pić tylko wodę, ale jaka przyjemność by nas omijała - pachnąca kawa o poranku, aromatyczna herbata po ciężkim dniu... . Ja nie jestem w stanie sobie tego odmówić. Jeśli zaś chodzi o wodę, trzeba się zastanowić, jaka woda nam odpowiada - mineralna czy źródlana,  nisko czy wysokozmineralizowana? Wody niskozmineralizowane, nie dostarczają zbyt wielu składników mineralnych, nasza pani pediatra mówi, że są "jałowe", ale to właśnie te polecane są dzieciom. Jeśli mamy problemy z niedoborami mikroelementów, powinnyśmy wybrać dla siebie wodę wysokozmineralizowaną. Traktujmy je jako tymczasowe, natomiast na co dzień wybierajmy wody źródlane bądź niskozmineralizowane - te będą odpowiednie dla całej rodziny, nawet najmłodszych czlonków. U nas w domu króluje Żywiec Zdrój, zamiennie z Nałęczowianką. W ciąży piłam Magnesium, która w moim odczuciu zapobiegała skurczom.
Kolejną cudowną właściwością wody jest jej właściwość oczyszczania organizmu - klasyka: ciepła woda plus cytryna jest najlepszym sposobem rozpoczynania dnia:)
To co mnie, jako matkę, ineresowało w szczególności, to kwestia ilości płynów, jakie powinniśmy podawać dzieciom. Noworodki karmione naturalnie nie muszą być dopajane, wyjątkiem są upały, a  z tego co mówiła nasza pediatra, mogłyby się wtedy częściej "cyckować", ale to powoduje przejedzenie, więc ona sugeruje młodym mamom, zwykłe regularne  karmienia, a dopajanie wodą. Dzieci na mleku modyfikowanym niby dopajane wg najnowszych informacji być nie muszą, ale ja swojego syna dopajałam odrobiną wody. I tak - nie karmiłam za długo  i nie zamierzam czuć się ani winna ani tym bardziej tłumaczyć dlaczego. 
Według norm z roku 2012, które wówczas wprowadził Instytut Żywności i Żywienia sprawa z dzieciaczkami wygląda tak:
  • niemowlęta do pół roku powinny przyjmować 100 - 190 ml. płynów na dobę - wliczamy w to posiłki
  • od 6 - 12 miesiąca życia - 800-1000 ml./dobę
  • dzieci  1- 3  roku życia - 1250 ml /dobę
  • dzieci 4-6  - 1600 ml/dobę
  • dzieci 7-9 - 1750 ml/dobę
  • co ciekawe chłopcy w wieku  10-18 lat powinni pić około 2.5 litra/dobę czyli tyle ile dorośli mężczyźni.
  • dziewczynki powyżej 1o roku życia około 2 litrów, podobnie jak dorosłe kobiety
Co podawać maluszkom? Idealnie byłoby serwować wodę - każdy pediatra poklepał by nas zadowolony po ramieniu. Ale nie oszukujmy się, mało jest dzieci, które wodę piją chętnie. Poznają słodki smak soków, granulowanych herbatek i woda jest na szarym końcu ich preferencji żywieniowych. My podawaliśmy wodę bardzo długo, wierząc, że jak będzie chciało się Bobasowi pić, to wypije. Aż na jakiejś wizycie, przy okazji szczepienia, pani doktor zwróciła uwagę, że ilość przyjmowanych przez niego płynów jest za mała i powinniśmy mu podawać więcej, choćby soku z wodą. I faktycznie pieluchy od tego czasu wymagają częstszej zmiany.
Wyrobienie każdego zdrowego nawyku wymaga trochę chęci, samozaparcia, dyscypliny, ale opłaca się i zwraca wielokrotnie. Ja jestem ogromnym zwolennikiem nawadniania organizmu i każdej Mamie polecam regularne popijanie wody. A żeby ten nawyk wyrobić, zawsze można się wspomóc technologiami - na smartfona można pobrać aplikacje, które przypominają o napiciu się wody. Ja jakiś czas temu pobrałam jedną z nich, ustawiłam przypominanie - co godzinę oznajmiało: Napij się wody! I o ile teraz mnie to bardziej denerwowało, niż motywowało, ponieważ nawyk mam już wyrobiony, tak dla tych zabieganych i zmęczonych, dla których kawa bywa jedynym płynem w ciągu dnia, taka regularna przypominajka jest fajną sprawą. Dlatego bądźmy wzorem dla naszych dzieci, sięgnijmy po wodę. Cheers:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam