wtorek, 10 marca 2015

Wiosna - czas odnowy




Wiosna zawsze kojarzyła mi się  z czasem odnowy i przebudzenia po zimie. Jesteśmy częścią natury i głęboko wierzę w to, że powinniśmy żyć z nią w zgodzie. Na wszystko jest czas.
Współczesny świat woła nas, oferując niezliczone możliwości, na które ciągle brakuje nam wolnych chwil. Ciągle ścigamy się sami ze sobą, byle lepiej, szybciej, więcej. Znam ten świat, w którym doba jest za krótka na wszystkie nasze plany. Znam ten głos, ktory mówi: dasz radę. Kto jak nie ty? Nieważne, że był jesienny wieczór, zimno, ciemno, deszczowo - ja biegłam na siłownię, żeby odreagować ciężki dzień ( bo taka była moda). W zimie, kiedy za oknem leżało pół metra śniegu, przeprowadzałam diety oczyszczające, żeby sukienka na karnawałową imprezę leżała idealnie. Na wiosnę odpuszczałam wszelkie aktywności, bo nie miałam już siły, po miesiącach pełnych pracy i wyrzeczeń. A w lecie, w czasie upałów, pracowałam na potęgę, zapominając ze zmęczenia nawet o szklance wody. Bardzo łatwo przeoczyć zmianę pór roku w takim pędzie. Dopóki nie urodziłam Syna w zasadzie nie zdawałam sobie sprawy, albo raczej zapomniałam, że te pory roku  po coś są.W czasach licealnych razem z moją paczką, przyrzekaliśmy sobie, że nigdy nie damy się pochłonąć szybkiemu, konsumpcyjnemu życiu. My - zakochani w wędrówkach górskich, przecierający nieznane nam szlaki w każdym miesiącu roku, żyliśmy w zachwycie nad doskonałością przyrody i poczuciu całkowitego zespolenia z Naturą. Może to było bardzo naiwne i idealistyczne myślenie, które już studia i pierwsza praca skorygowały, ale do dziś uważam, że człowiek byłby znacznie zdrowszy, gdyby bardziej słuchał tego, co mówi jego organizm. A mówi dużo. Na przykład  zima to czas spowolnienia, kiedy zarówno ciało jak i umysł chcą odpocząć. Zwierzęta albo zapadają w sen, albo spowalniają swój rytm życia. Ja również staram się wtedy zwolnić, na więcej sobie pozwalam, daję sobie więcej luzu, również żywieniowego. Bardziej smakuje mi wtedy czekolada, szczególnie gorąca z cynamonem i chilli, mięso, pikantne potrawy. Jem i nie przejmuuję się tak bardzo kaloriami.  Nie ćwiczę zbyt forsownie, skupiam się na jodze ( niestety na razie tylko w domowym zaciszu) i spacerach. Wiosna to czas odnowy - niby banalne stwierdzenie, ale wiele osób o tym zapomina. I nie chodzi o nową fryzurę, a przynajmniej nie tylko. Bardziej myślę tu o holistycznym podejściu do tematu. Ja w tym roku postanowiłam wykorzystać wiosnę do wyrobienia zdrowych nawyków, zadbania o siebie i swoje otoczenie. Najwyższy czas oczyścić organizm z toksyn , nagromadzonych po zimie, zadbać o twarz i ciało, posprzątać gruntownie mieszkanie, wyrzucić wszystkie niepotrzebne, nieużywane i niechciane sprzęty, które przez zimę znowu zaczęły niebezpiecznie zapełniać moją przestrzeń. Pierwsze takie wielkie sprzątanie urządziłam przed zimą i naprawdę fantastycznie poczułam się w wolnym od tylu niepotrzebnych przedmiotów mieszkaniu. I ćwiczenia mogą być bardziej forsowne niż w zimie:)
Dziś skupię się na odżywianiu, czyli tym, co może nie tak szybko, ale za to trwale wpływa na nasze dobre samopoczucie.
Jak napisałam wyżej, dla mnie zima jest porą folgowania swoim niezdrowym zachciankom. Fajnie byłoby to w przyszłości skorygować i zamiast tłustej chińskiej restauracji, folgować sobie w czasie zimowych wieczorów na przykład domowymi gęstymi zupami. Taki jest cel długodystansowy. Ale, żeby go osiągnąć, już teraz muszę wyrabiać w sobie dobre żywieniowe nawyki. Pisałam już o tym w innym poście. Pierwszą próbę zdrowego, tzw. czystego jedzenia (clean eating) przeprowadziłam kilka tygodni temu. Wiem, głupota - bo to była jeszcze zima i niestety mój organizm zaczął upominać się o tłuszcz. A że pod ręką zdrowego tłuszczu nie było, to wcisnęłam raz i drugi kanapkę z majonezem z ulicznej budki i się posypało. Mądrzejsza o to doświadczenie kolejną próbę podejmuję w przedwiośniu. To co mogę powiedzieć po tej krótkiej przygodzie z nieprzetworzonymi posiłkami, to że czułam się fantastycznie, nie miałam żadnych żołądkowych problemów, ciężkiego brzucha, a waga poleciała o 2 kilogramy. Moje założenie było i jest  takie, że posiłki, które przygotowuję dla siebie nie mogą być zbyt trudne ani czasochłonne. Nie mam czasu na wydziwianie, kupowanie produktów w specjalistycznych sklepach. Dlatego postawiłam na to, co je moje dziecko - owsiankę (oczywiście błyskawiczną), kaszę jaglaną, kaszę gryczaną, owoce i warzywa dostępne w każdym sklepie. Do tego herbata yerba mate, o której muszę napisać osobny post, gdyż jestem w niej zakochana miłością szaleńczą, zielona herbata i dużo wody.
Za mną pierwszy dzień. Rozpoczęłam szklanką  ciepłej wody z cytryną, bo jak wiadomo, cudownie oczyszcza jelita po nocy z wszelkich toksyn, dodaje energii, i w ogole jest fantastyczna. Szczerze - piję od jakiegoś czasu, ale czy czuję różnicę? Nie wiem... Ale jak mówią, że to takie zdrowe, to niech będzie. Zaszkodzić nie zaszkodzi:) Na śniadanie robię mojemu Synowi owsiankę, z bananmi, albo innymi sezonowymi owocami. Ponieważ unikamy  podawania Bobasowi owoców i warzyw z marketu ( banany są u małego wyjątkiem), to na razie mieszam mu płatki ze słoiczkiem owocowym (albo mrożonymi owocami). Dla zabieganej mamy taka owsianka jest idealna - jej przygotowanie zajmuje trzy minuty, mniej niż zrobienie kanapek czy mlecznej kaszki. Niedługo zaczniemy już wizyty na targu i u naszych Pań będziemy zaopatrywać się w ogródkowe produkty, z którymi owsianka zyska nowy wymiar:) Tak więc przygotowując śniadanie dla Małego, robię większą porcję i zjadam z nim. Cóż, dzisiejsza bananowa mnie nie powaliła. Jutro dodam do niej miodu. Ale czułam się długo najedzona i nie miałam ochoty na słodkie, co w pracy często mi się zdarza. Do pracy przygotowałam sobie shake'a jaglano licziowego, czy jakkolwiek się to pisze. Otóż zmieszałam, kaszę jaglaną z owocami liczi:) I zblendowałam. Było pyyyyyszne. I słodkie. Mozna się doczepić, że w puszkowych owocach jest dużo cukru, bo syrop i tak dalej, ale: co jest zdrowsze - jaglanka z owocami czy kanapka z budki  ze starym  kurczakiem i majonezem? Ponieważ zostało mi tej jaglanki sporo w garnku, to miałam też gotową kolację. W między czasie pogryzałam jabłko, suszone owoce, albo piłam herbatę. I powiem Wam, że nie czuję się głodna ani zmęczona, nic mnie nie boli i znów mam to miłe uczucie lekkości. Aha, jaglankę zrobiłam wczoraj wieczorem:) A na obiad po pracy zjadłam zupkę, którą przygotowałam dziecku. Zrobienie większej porcji nie jest problemem, a zawsze to coś ciepłego i szybkiego. Tak więc do mojej diety wchodzi teraz dużo zdrowych węglowodanów - owsianka, kasze, żytni chleb ( choć w małych ilościach, ponieważ nie przepadam za pieczywem), owoce i warzywa, które są podstawą nowej piramidy żywieniowej ( mam nadzieję, że widziałyście te zmiany),  chude mięso i ryby, które wolę. Dużo wody, zero niezdrowych cukrów, pochodzących ze słodyczy, kupnych ciast i ciastek, które dodatkowo mają też tłuszcze utwardzane. Ma być prosto i szybko. Pewnie, że można się bawić w komponowanie różnych wykwintnych dań ze zdrowych produktów, ale ja nie mam czasu na szukanie składników i siedzenie w kuchni. Ma być szybko i smacznie, choć z tym będę musiała poczekać, ponieważ uczę się na błędach.  Postaram się codziennie wrzucić jakiś ciekawy przepis na facebooka, może będzie mnie to motywowało do kontynuowania zmian. I Was też do tego zachęcam:) W kolejnych postach dotyczących wiosennej odnowy, będzie o ciele, duszy i mieszkaniu:) A także najbardziej bolesne dla mnie - oczyszczanie się z toksycznych i przebrzmiałych znajomości. Czas na zmiany - i do tego również Was zachęcam, razem raźniej:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam