sobota, 7 marca 2015

Weekend! Zwolnij!



Kiedy byłam na macierzyńskim weekend dla mnie w zasadzie niczym nie różnił się od dnia powszedniego, z tym wyjątkiem, że to Tata przejmował opiekę nad Synem, a Mama w tym czasie sprzątała, prała, myła, układała. Gdy wróciłam do pracy,... hmmm... w zasadzie nic się nie zmieniło.
W weekend prałam, sprzątałam, prasowałam, myłam, gotowałam. Aż pewnego dnia powiedziałam KONIEC! Z jednej strony mam fiksację na punkcie ruchu slow life, który apeluje o zatrzymanie się w biegu, złapanie oddechu, zauważenie otaczającego nas świata, zachwyt nad tym, co widzimy, nad życiem pełnym JAKOŚCI. Ale cóż z tego, że przeczytałam milion książek i publikacji na ten temat, skoro moje życie wygląda tak, że w ciągu dnia nie mam czasu nawet na spokojne wypicie herbaty? Jem stojąc, bądź kucając przy krzesełku Bobasa, jedyne co widzę, to sierść mojego psa na podłodze, a zamiast spacerować o poranku z rodziną po parku, wysyłam ich na spacer i odkurzam, myję ( i  robię wszystko co powyżej wymieniałam). 

Nie jesteśmy w stanie żyć w rytmie slow ciągle - nie te czasy. Gonią nas terminy w pracy, czasem obowiązki wymagają całkowitego się im oddania, ale - w moim wypadku - połowa z tego co robiłam, była zbędna. Bo czy koniecznie muszę umyć co drugi dzień podłogę, albo co tydzień okna? Inni myją dwa, trzy razy do roku i nie umarli od tego. Czy koniecznie muszę  prasować wszystkie ciuchy? Może wystarczy tylko te, które naprawdę się mną, a rzeczy Syna, które używa po domu, mogą być tylko wyprane. Czy zamiast tego cholernego wieczornego prasowania, nie mogłabym zrobić sobie herbatę i poczytać książkę?  To jest pół godziny! No i weekendy - zamiast porannego sprzątania, możemy pójść na spacer, a wspólnie posprzątać po południu. Wspólnie czyli szybciej. Mały wskoczy do kojca na bajeczkę, a my w tym czasie ogarniemy mieszkanie. Bo w gruncie rzeczy nie musi być idealnie - ma być wystarczająco. Czysto, ale bez wyrzeczeń. Wolę czas, który mamy w weekendy przeznaczyć na spacery, zabawy, rozmowy, wspólny śmiech i wygłupy. Nie chcę, żeby za dwadzieścia lat, mój Syn wspominał soboty i niedziele, jako dni kiedy mama sprzątała, siedziała w kuchni i z niej nie wychodziła.  Chcę, żeby miał piękne, kolorowe dzieciństwo. Żeby smakował, wąchał, dotykał, widział to co jest wokół niego. Chcę mu to pokazać, chcę być przy nim. A nie w tym czasie, kiedy on tego będzie doświadczał zasuwać z mopem w łazience. Czystość i porządek są ważne, ciepły obiad też, ale można postarać się tak zorganizować sobie czas, żeby te czynności nie przysłoniły nam tego, co naprawdę istotne - drugiego człowieka. W weekendy często kupujemy słoiki z obiadem dla małego - zjada je w parku. Nie sądzę, żeby był z tego powodu poszkodowany. Albo jak mam czas, gotuję w piątkowy wieczór, czasem też zupka zostaje mi z piątku - wtedy w sobotę przelewam ją do słoiczka. Tę nieszczęsną podłogę myję raz na dwa tygodnie, najczęściej nie jest to sobota, tylko jakiś dzień w tygodniu. Rozpisałam sobie konkretne czynności porządkowe na dni, dzięki czemu codziennie poświęcam naprawdę niewiele czasu na porządki tzw. dodatkowe ( bo mycie łazienki czy naczyń, przetarcie stołu w kuchni, robimy na bierząco codziennie, ale to maksymalnie 20 minut naszego dziennego czasu. Przy psie również codziennie odkurzam, ale tylko "po wierzchu",a  dokładnie odkurzamy w sobotę po południu). Natomiast z tych dodatkowych czynności - mycie lamp w poniedziałek, czy umycie wszystkich drzwi we wtorek zajmuje - 10 minut. Gdybym chciała to wszystko robić w sobotę, jak to dawniej miało miejsce, kończyłabym sprzątanie, nawet przy pomocy Męża, wieczorem. A tak, nawet niezauważamy, że coś zrobiliśmy. Dlatego dziewczyny, pamiętajmy o sobie. Rozpieszczajmy sie bez wyrzutów sumienia, nie słuchajmy tego wrednego głosu - leżysz w wannie, a podłoga nie umyta! Żyjmy wolniej, jedzmy spokojnie, starajmy sie nie spieszyć. I przyjmujmy pomoc innych osób. Siostra, która weźmie siostrzeńca na spacer, zacieśni z nim więź, a my w tym czasie napijemy się winka z mężem, albo poleżymy na fotelu z maseczką. Babcia wnuczka porozpieszcza, a my poczytamy książkę, mąż pobawi się z synem czy córką, a my skoczymy na plotki z przyjaciółką. Naczynia poleżą w zlewie do niedzieli, a my pojedziemy za miasto. Idzie wiosna... Czas korzystać z życia.... Czas pracować na wspomnienia...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam