niedziela, 29 marca 2015

Szczęściaki #1





W tamtym tygodniu napisałam Wam, co to są szczęściaki i dlaczego od pewnego czasu je kolekcjonuję. Niedziela to dobry czas podsumowań minionego tygodnia. Dlatego mam nadzieję, że uda mi się co tydzień wrzucić moje szczęściaki. Zachęcam również Was do ich zbierania i dzielenia się nimi:) 

Nie ukrywam, że o ile wcześniejszy tydzień w szczęśliwe chwile obfitował, tak ten ostatni był nieco bardziej skąpy. Bobas się przeziębił, więc ciężkie dni i nieprzespane noce, spędzane na odciąganiu śpika zacierały inne wydarzenia tych siedmiu dni. Kto zacznie zbierać swoje szczęśliwe chwile, zauważy, że jest już wyczulony na takie momenty i nawet jeśli będzie mu źle i ciężko, będzie potrafił na chwilę się zatrzymać i przez ułamek choćby sekundy poczuć radość. Tak w minionym czasie było ze mną. Choć padałam ze zmęczenia i drżałam ze strachu, żeby cholerstwo nie zeszło na oskrzela Młodego, idąc do pracy zatrzymywałam się na moment z myślą - Wow, jak pięknie! Albo w samochodzie słuchając radia. Największego szczęściaka miałam dziś. Od rana nosiło mnie na coś słodkiego. A tu ani czekoladki, ani cukierka. Pusto. Mój mąż otwiera lodówkę, a tam... dżem śliwkowy mojej własnej roboty. Pierwszy jaki w życiu zrobiłam. Teraz już całkowicie rozumiem ideę robienia przetworów. W takie chwile jak ta, kiedy owoce  ogródkowe są towarem deficytowym, otworzenie dżemu pachnącego słońcem i środkiem  lata jest czymś absolutnie niesamowitym. A jego  smak - jest smakiem szczęścia.

Szczęściaki:

Muzyka

Są melodie, które wprawiają mnie w megapozytywny nastrój. Rzadko zdarza się, że jest to muzyka pop. Jakoś nie lubię, kiedy otacza mnie ten sam dźwięk dosłownie zewsząd. Jamesa Blunt'a cenię, lubię słuchać jego piosenek, ale płyty raczej nie kupię. Przyznaję jednak uczciwie, że ten utwór, zasłyszany w poniedziałek rano, wprawił mnie w naprawdę dobry nastrój. I bardzo spodobal się mojemu Bobasowi, więc często go sobie odtwarzamy.



Chwile...

Wiosna... Dla mnie od zawsze forsycje były oznaką, że zima już nie wróci. Już są! A przy okazji robi się wkoło bardzo kolorowo.





A jak wiosna, to i kwiaty w domu. Róża może i jest kwiatem całorocznym, ale o tej porze roku  jakoś najpiękniej wygląda.


No i moje niezawodne kaktusy. Wszystkie inne kwiatki się na mnie wypięły, odkąd w domu pojawił się Bobas. A kaktusy niezmiennie co roku na wiosnę zakwitają.  Pierwszy z nich już sporo ma  na sobie kwiecia :)

Rękodzieło;)

Nie jestem jakaś wybitnie uzdolniona, jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju DIY. Co nie zmienia faktu, że bardzo to lubię i nic mnie nie obchodzi, że ktoś zrobiłby to lepiej. Udało mi się w tym tygodniu zrobić dla małego woreczki sensoryczne. Poupychałam do środka różne produkty - kasze, orzeszki, ryż, soję.  Mój Młody ma super zabawę, kiedy woreczek rzucony na ziemię, wydaje dźwięk, a ja puchnę z dumy, że sama - samiuteńka uszyłam woreczek (wiem wiem, że to żadna sztuka dla kogoś, kto na co dzień obcuje z maszyną, ale dla mnie to był pierwszy raz. Nawet w podstawówce na technice kolega mi uszył misia, bo nie mogłam się do tego cholerstwa przekonać)





Ciastolina zrobiona była jakiś czas temu, ale to właśnie w tym tygodniu spędziliśmy z Bobasem fantastyczne chwile podczas zabawy masą.



Kawa u teściowej. Wiem, że to zakrawa na żart, ale poważnie w tym tygodniu była to jedna z najprzyjemniejszych chwil. Po katarach, braku snu, lataniu z lekami, jedzeniem, lekami, pieluchą, lekami, Katarkiem do odciągania glutów - ktoś posadził mnie na kanapie, dał obiad, zrobił kawę i zajął się dzieckiem. Najlepsza kawa ever! Zdjęcie słabe, bo zanim się zorientowałam, że to szczęściak wypiłam połowę.







Standardowo sobotnie śniadania są ewidentnie najfajniejszą chwilą poranka. A chlebek bananowy Sophie Dahl to poprostu poezja.




Natomiast dziś udało mi się znaleźć chwilę dla siebie...

7 rano. Dziecko po śniadaniu, my po śniadaniu, więc czas na "Poranek". Mąż i Syn mają MĘSKI PORANEK, a ja i nasza suczka DAMSKI PORANEK. Chłopaki szaleją, a my się pięknimy w łóżku. Robię peeling twarzy, nakładam maseczkę, wołam psa (wyjątkowo w weekendowe poranki może poleżeć u nas w łóżku) i czytam. Uwielbiam to. I żałuję, że tak mało mam czasu w ciągu tygodnia na lekturę.


Udało mi się nawet zrobić sobie poranną kąpiel z peelingiem całego ciała, co zdarza sie ostatnio niebywale rzadko. Sól lawendowa do kąpieli  domowej roboty, rękawica do masażu i peeling bardzo eko i czuję się jak nowonarodzona:)







Myślę, że -  tak jak wszystkim -  nadchodzący tydzień upłynie pod znakiem porządków i generalnego sprzątania. Mam nadzieję, że uda nam się pomimo tego łapać kolejne piękne chwile, które sprawią, że zwykły dzień będzie bardziej wyjątkowy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na mojej stronie. Cieszę się, że jesteś:) Jeśli chcesz coś dodać od siebie - napisz. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam